CAN’T CHANGE IT

Zmieniaj, co możesz zmienić

Jestem ogromnym orędownikiem postępu, rozwoju, brania sprawy w swoje ręce i działania. Bardzo wierzę, że możemy więcej niż nam się wydaje i że to nasza głowa nas często ogranicza, bo tak naprawdę świat i możliwości są na wyciągnięcie ręki.

Wiem jednak równie dobrze, że niedosłownie wszystko jest w naszym zasięgu i są ograniczenia, na które nie mamy wpływu.

Czy to znaczy, że mamy zaniechać starań?

Nie.

Czy to znaczy, że mamy irytować się swoją niemocą?

Nie.

Czy mamy się obwiniać lub frustrować taką sytuacją?

Nie. Po stokroć nie!

Kolorowy zawrót głowy

W ostatnich miesiącach moje życie wywróciło się do góry nogami i nabrało takiego tempa, że przerażająca karuzela łańcuchowa na Kruczej (hello Ci wszyscy, którzy wiedzą o czym mowa 😉)przy tym, to kawka z ciastem u cioci Mary w Zabrzu. Ciocia nie korzysta z netu, ale i ją pozdrawiam!

/Nie mam siły na porzucenie tej dygresji: Ciocia Mary w przyszłym roku, obchodzi 90 urodziny. Mieszka sama, jest niezwykle życzliwa, ciągle zdaje się śpiewa w chórze, rozumie młodych i choć nie jeździ na kolarzówce, powinna być inspiracją dla wielu, jak pięknie można przeżywać jesień życia/

U cioci spokojna kawa i ciasto, u mnie za to szaleństwo.

Zaraz po naszej kamperowej podróży rozpoczęłam nową pracę. Tego potrzebowałam. Przede mną wielkie wyzwanie, skok na głęboką wodę, ale równocześnie ogromna szansa na rozwój, na wniesienie pozytywnych wartości do zespołu i firmy, na spełnienie i robienie naprawdę świetnych rzeczy.

zmiana pracy

Takie zmiany nie odbywają się bez kosztów i wyrzeczeń. Jednym z nich jest totalny brak czasu.

Jestem na etapie uczenia się, budowania swojej pozycji, ale i na nowo poczucia pewności siebie. Godziny pracy zlewają się z godzinami studiowania nowych tematów, poszukiwania inspiracji czy rozmów mentoringowych.

Jestem mega szczęśliwa i wdzięczna za szansę, którą otrzymałam. I zapewniam, że zamierzam dać z siebie wszystko.

Co to oznacza w praktyce?

Nobody is perfect

W praktyce znaczy to, że w zapomnienie odszedł czas, gdy miałam listę posiłków na cały tydzień, zakupy zrealizowane na podstawie tej listy i obiad z zupą dla dzieci po szkole (o II śniadaniach z komosą i burakiem dla całej czwórki instagramowo zapakowanych w lunchboxy nie wspomnę). Dziś z obłędem w oczach w okolicy 12:00 wpadam na stronę Kociołka z nadzieją, że będzie zupa akceptowana przez większość familii i wyrywam się po nią z dwoma litrowymi słoikami (ciągle jeszcze pamiętam o ekologii, więc chociaż plastik ograniczam 😉). Wielką pomocą jest też Marysia-córka, która odkryła w sobie pasję do gotowania i zastępuje mnie dzielnie w kuchni, karmiąc nas wegańsko. Szymon-syn mniej szczęśliwy, ale chociaż coś zje, zamiast nie zjeść.

W treningach, też niestety wydarzają się skuchy. Mam za sobą „tygodnie hańby”, kiedy mój Training Peaks świeci się na czerwono, co jest oznaką, niezrealizowanych planów treningowych. A to dwudniowy wyjazd służbowy, a to prezentacja szykowana do nocy w stresie, a to późne spotkanie stanęło na drodze do perfekcyjnej realizacji planu.

No i blog….

Głowę mam pełną myśli i doświadczeń, którymi chciałabym się dzielić, ale kruca bomba, nie mam kiedy.

sałatka burak

Zaczynałam pisać bloga w zupełnie innych warunkach i okolicznościach. Teraz sytuacja mocno się zmieniła. Nie poddaję się. Nie odpuszczam, ale nie chcę też żyć w poczuciu winy i nie będę.

Pomaga mi w tym podejście, które w ostatnich czasach nie raz pozwalało mi złapać odpowiednią perspektywę.

Nie będę tego tłumaczyć z angielskiego, każdy załapie. CAN’T CHANGE IT.

Akceptacja znaczy spokój

W życiu każdego z nas zdarzają się sytuacje, ludzie, okoliczności, które są niekorzystne, przykre,  budzą nasze negatywne emocje lub nastawienie. Jeśli jesteśmy w stanie im przeciwdziałać, lub zmienić coś w tym zakresie, pierwsza będę namawiała do podjęcia odpowiednich działań.

Nie łudźmy się jednak.

Są kwestie, na które wpływu po prostu nie mamy. Nasze myślenie o tym, że życzylibyśmy sobie, aby rzeczywistość była inna niż jest, powoduje, że czujemy  tylko złość, frustracje lub smutek. Po ludzku sprawia to ból.

Czasem jedynym sposobem jest po prostu akceptacja. W przeciwieństwie to oporu wobec nieuniknionego, akceptacja przynosi spokój.

Mówię sobie zatem dzisiaj: Świadomie podjęłaś decyzję o nowym wyzwaniu i nie możesz mieć wszystkiego. Nie da się być równocześnie Małgosią Rozenek w białej rękawiczce, „Chodą” bez grama cellulitu, Masterchefem i mówczynią TEDx. O roli matki, żony i kochanki nie wspomnę.

Akceptuje zatem wtopy. Akceptuję, że nie wszystko idzie po mojej myśli. Akceptuję, to na co nie mam wpływu albo, że po prostu zabrakło mi sił, do działania i walki. Jakież to uwalniające.

różowe niebo spokój

Siedzę sobie na tarasie i piszę wpis po dwóch miesiącach przerwy. Nie zżera mnie niespełniona ambicja i poczucie winy. Mam spokój. Nie dało się inaczej, więc akceptuję to i robię swoje dalej.

Dziękuję jednak tym, którzy z sympatią i troską, żeby za bardzo nie bolało, szturchali i posyłali motywacyjnego kopniaka. Dzięki nim wyekspediowałam familię za dom, żeby wyrwać trochę czasu dla siebie, odgrzebać niezbędne loginy i sprawdzić czy jeszcze pamiętam, jak się wchodzi na stronę administratora bloga. Uffff… Jeszcze ciągle ogarniam tego WordPressa 🙂

Spodobał Ci się ten wpis? Udostępnij go!

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn

Ten post ma jeden komentarz

  1. Ola

    Tekstem Maui’ego z Viany – „You’re welcome!”

Dodaj komentarz

logo białe

POLITYKA PRYWATNOŚCI