W planach miałam inny temat na kolejny post, ale nie mogę nie zareagować spontanicznie i nie odnieść się do sytuacji z ostatnich kilku dni. Wasz pozytywny feedback zaskoczył mnie totalnie i absolutnie uskrzydlił. Zalała mnie fala pozytywnych komentarzy i słów po blogowym coming-oucie. Nie mogło być lepiej! Tyle osób odezwało się do mnie z ciepłym słowem i opinią. Nikt z Was nie musiał przecież tego robić. Mogliście przeczytać zawartość, przy pozytywnej ocenie, przyznać przed sobą, że fajnie, że warto ponowić odwiedziny i byłoby w porządku.
Napisaliście jednak komentarze w samym wpisie. Dostałam mnóstwo wiadomości prywatnych. Również post na facebooku jest pełen Waszych pozytywnych głosów.
Moje serce skacze z radości.
Po pierwsze, zwrotna informacja, że ktoś czyta, co napisałam, utwierdziła mnie w przekonaniu, że pomysł pisania bloga ma sens i spotkał się z zainteresowaniem.
Po drugie, taka dawka pozytywnej energii to jak jakiś haj emocjonalny. Świat jest jeszcze bardziej różowy, motywacja do dalszej pracy wywindowana na maksa, ja pełna wiary w siebie roztaczam uśmiechy i pozytywną energię na prawo i lewo jeszcze bardziej niż zwykle.
Ogromie Wam dziękuję za każde dobre słowo!
Dziękuję za Wasze zainteresowanie i zapoznanie się z blogiem, ale przede wszystkim dziękuję za Wasz czas poświęcony odzewowi oraz tę chęć i wolę podzielenia się ze mną dobrym słowem.
To moje świeże doświadczenie, bardzo wyraźnie pokazuje, jaką moc ma nasze słowo. Jak to pozytywne, potrafi budować drugiego człowieka, wzbudzać łańcuch wartościowych reakcji, ile dobra wnosi w życie innych ludzi, a przez wzajemne powiązania ogólnie w świat.
Siła dobrego słowa kierowanego do innych jest dla mnie bezdyskusyjna. Od dawna pracuję nad sobą, aby mnożyć pozytywne komunikaty przy minimalizowaniu tych negatywnych. Doświadczenie ostatnich dni jeszcze bardziej zmotywowało mnie do wzmożenia mych wysiłków.
Muszę być jednak fair i przyznać, że nie zawsze tak było.
Jestem radosna i pozytywnie nastawiona do życia, nie kłóci się jednak to z faktem, że jestem dość wymagającą osobą. Cenię sobie wysokie standardy we wszystkich sferach – czy to dotyczy swoich własnych przedsięwzięć, czy pracy zawodowej, czy na przykład usług, z których korzystam. Stąd pewnie wynika moje dążenie do rozwoju, bo wiem doskonale, że systematyczną pracą, można stale doskonalić się i przekraczać kolejne bariery.
To podejście miało swego czasu negatywne konsekwencje, uważałam bowiem, że stan poprawny czy dobry to stan naturalny i nie ma potrzeby o nim wspominać. Sądziłam, że dobrze wykonane zadanie to standard domyślny, niewymagający żadnego specjalnego wyróżnienia czy pochwały.
Sypię głowę popiołem, ale tak miałam.
Dziecko dostało dobra ocenę w szkole – no ok, dobrze – tak powinno być. Mąż nastawił pralkę? Ekstra, ale ja przecież nastawiam na co dzień, robię milion innych rzeczy, więc o co to halo? W pracy podwładny przygotował na czas swoje zadanie – doskonale, czyli norma.
Nie byłam łaskawa w pochwałach i docenianiu stanu pożądanego, ponieważ nie widziałam wartości w oczywistym stwierdzaniu faktów. Przypisywałam bowiem takim słowom jedynie znaczenie potwierdzenia zaistniałej sytuacji, zupełnie nie zastanawiając się nad ich wagą i wpływem na drugiego człowieka. Patrzyłam na nie tylko z punktu widzenia swojej osoby. Byłam skoncentrowana wyłącznie na swoim odczuwaniu.
Dopiero po czasie dotarło do mnie, że słowo pochwały, które zatrzymałam u siebie, zubaża drugiego człowieka. Przez moją powściągliwość nie dostaje on sygnału ode mnie, że jestem zadowolona z efektów jego działań. Kelner nie dowie się, że swoją obsługą zapewnił mi miły czas, a Pani na kasie w Żabce, nie usłyszy, że ktoś docenia, że poświęca niedzielę na pracę, z której mogę skorzystać. Dziecko nie usłyszy, że jestem dumna – a przecież jestem, a mąż nie dowie się, że ulżył mi, wstawiając pranie, bo inaczej musiałbym zrobić to sama.
Dzięki Ci Panie, że mnie oświeciłeś, bo żenujące było to podejście i teraz już tylko ze wstydem mogę o nim myśleć jak o grzechu przeszłości.
Dzisiaj świadomość mocy dobrego słowa mam już wpisaną w DNA. To niesamowite, jaką siłą dysponujemy. Siłą zmieniania świata. Słownie i dosłownie 🙂
Matka Teresa z Kalkuty trafnie to ujęła, mówiąc: „Życzliwe słowa mogą być krótkie i łatwe do powiedzenia, ale ich echa są prawdziwie bezkresne.”
Pamiętacie ten film „Podaj dalej”? O chłopcu, który w ramach zadania domowego musiał pomóc trzem osobom i który uruchamia łańcuszek szczęścia? To nie ckliwa i naiwna historia wykreowana na potrzeby filmu – to realny, niezwykle prawdziwy mechanizm. Mamy wszyscy ogromny wpływ na siebie i na cały świat.
Spójrz, ta pani w Żabce, którą obdarzymy dobrym słowem, wróci do domu w lepszym nastroju i może łagodniej odniesie się do swojego męża, przez co cała rodzina uniknie napiętej sytuacji i burzowych chmur nad głową.
To wielka moc! Możemy swoim dobrym słowem, pochwałą dla pracownika, docenieniem czyjegoś wysiłku lub po prostu życzliwym komplementem spowodować, że ktoś będzie miał lepszy dzień i dzięki temu, ktoś kolejny będzie miał lepszy dzień, a może, zupełnie nieświadomie, tym drobnym gestem zmienimy czyjeś całe życie. WOW! Czy to nie uskrzydlające?
Ostatnio kiedy pisałam o wdzięczności, podkreślałam, że to niezwykle ważne, aby ją poczuć. Nie tylko na szybko zauważyć, ale głęboko odczuć szczęście wynikające z doświadczania konkretnego stanu. Kolejnym krokiem, który wzmacnia praktykę wdzięczności i powoduje, że doświadczamy jej jeszcze intensywniej, jest wyrażenie jej właśnie słowami. Ubranie emocji i stanu satysfakcji w konkretne słowa i wypowiedzenie ich, nadaje im bardzo materialnego charakteru.
Nie popełniajcie moich przeszłych błędów i nie zatrzymujcie u siebie słów wdzięczności, które powinny być skierowane do drugiej osoby. Jeśli jesteście wdzięczni za partnera, przyjaciela, czy rodzica, jeśli Waszą wdzięczność wzbudza coś, co zrobił ktoś z waszego otoczenia, wyraźcie to. Skierujcie do nich te słowa wdzięczności. Wy wzmocnicie swoją radość, a ktoś inny poczuje ciepło w sercu, które poniesie dalej w świat.
Mamy moc dokonywania zmian we własnym życiu i najbliższym otoczeniu. Możemy też zachęcać innych do robienia tego samego. Tak niewiele wystarczy, by zmienić świat na lepsze. Niech sianie dobrego słowa będzie jednym z kroków takiej zmiany.
Podejmijmy wspólnie wyzwanie, aby codziennie przez najbliższe 30 dni obdarzać osoby z naszego otoczenia, dobrym słowem, wyrazem podziwu, docenieniem starań, komplementem. Wybierajmy w tym czasie osoby, które zwykle nie są obiektami naszej uwagi i pochwał.
Podobnie jak metodyczna praca nad praktykowaniem wdzięczności tak i systematyczna koncentracja na dzieleniu się dobrym słowem przyniesie widoczne, pozytywne efekty. Nawet jeśli na początku podejmujemy pewne działania mniej naturalnie a bardziej technicznie, to w miarę upływu czasu wyrabiamy w sobie nawyk, który staje się dla nas normą i powszechną postawą.
Mam kolegę, który w swoim telefonie miał zapisane cykliczne przypomnienie: Powiedzieć, powiedzmy Kasi, że ją kocham. Kiedy podzielił się ze mną tym sposobem, w głowie pojawiła mi się myśl, że to smutne. Pomyślałam, że gdyby Warmi okazywał mi swoją miłość, sięgając po tak techniczne rozwiązania, zamiast robić to naturalnie i z potrzeby serca, świadczyłoby to fatalnie o stanie jego uczuć do mnie.
No brawo ja, za taką bystrą diagnozę. Dzisiaj drugi raz przyznaję się do błędów z przeszłości…
Dziś podziwiam tego kolegę. Znał bowiem Kasię i wiedział, że dla niej ważne jest wyznanie miłości. Znając swoje ograniczenia, będąc świadomym, że deklaracje miłosne nie leżą w jego naturze, wykonał wysiłek znalezienia sposobu, aby jednak Kasia otrzymała to, co dla niej ważne. Ten techniczny myk nie był zimnym i wyrachowanym działaniem – przeciwnie, był wyrazem troski i miłości.
Ta historia pokazuje mi, że warto podejmować trud uszczęśliwienia drugiej osoby, nawet jeśli ma to charakter technicznego rozwiązania. Nie znosi ono bowiem pozytywnej wartości tak zrealizowanego działania.
Dacie się zatem namówić do siania dobrych słów?
Myślicie, że takie wyzwanie ma sens? Napiszcie proszę w komentarzu, co o tym myślicie.
Mam nadzieję, że będziecie mieć podobne zdanie, bo ja jestem w gorącej wodzie kąpana i zaczynam od razu.
I nawet nie będę się ograniczać do jednej akcji dziennie.
Wasza hojność w pozytywnych opiniach uwidoczniła mi znaczenie rekomendacji i poleceń między innymi w obszarze internetu. Idę zatem puścić w obieg całą pozyskaną od Was dobrą energię i wystawię wszystkie zaległe pozytywne opinie za pandemiczne transakcje.
Spodobał Ci się ten wpis? Udostępnij go!
Ten post ma 16 komentarzy
Great article. I am going through many of these issues as well.. Dwight Bracewell
Thank you for your comment. It blows my mind how you ended up on a blog that I haven’t had time to update in a year – know that your comment may be fundamental to dealing with adversity and my return to writing 😉 And that will just be the mega power of a good word!
Przez długie lata nie trzymałam mocno swojej kierownicy życia, mimo, iż czynne prawo jazdy mam od 17-stego roku życia ? Warto naprawdę poznać Kim Jestem i bawić się życiem ❤️❤️ Dziękuję Sylwia, że dzielisz się swoją drogą,?
Doświadczałem tego Twojego pozytywnego podejscia i dobrego słowa przez ostatnich kilka lat praktycznie codziennie majac przyjemnosc wspolpracy z Toba i obserwacji w naturze ;). Dobrze, ze zdecydowalas sie wejsc na inny wymiar i zaczelas pisac bloga co by jeszcze bardziej krzewic ów podejście 🙂
KeepOnDoing!
Dziękuję Tomku za dobre słowo ? Ja akurat wiem bardzo dobrze, jak Ty potrafisz docenić, zmotywować i pochwalić. Tak przyglądam się tym ostatnim swoim dniom i doszłam do wniosku, że to po prostu nie jest trudne być pozytywnym i zadowolonym, jeśli ma się naokoło tak dobrych i otwartych ludzi. Doświadczenie ostatniego czasu wyraźnie pokazuje, ze w ogromnym stopniu to moje otoczenie – w sensie znajomi – powoduje mój stan #durnoszczęścia.
Można czytać czytać i czytać. Piekne i mega mądre słowa.
Dziękuję Ci za tak wiele pozytywnej energii.?
Oczywiście zgadzam się ze wszystkim w 100 %.
Ela, dziękuję! Tobie tej pozytywnej energii też nie brakuje 🙂 Jak zbierzemy siły, to możemy dużo dobrego zdziałać 🙂 Ciepło Cię pozdrawiam. Ps. Kurka przez brak Endomondo nie widzę jak biegasz, a to mi zawsze dawało dodatkowy zastrzyk motywacji 😉
Sylwia znów trafnie i refleksyjnie.
Ja osobiście mam takie zadanie na każdy dzień – 5 miłych wiadomości do znajomych, przyjaciół czy z komentarzem na zdjęcie, wpis czy post.
Budowanie pozytywnych relacji daje ogromne poczucie spełnienia i radości temu co słowo posyła do drugiego człowieka i jemu samemu.
Dziękuję Gosiu! Podniosłaś wysoko poprzeczkę z 5 wiadomościami – godne naśladowania. Podejmuję wyzwanie 🙂
Przypomina mi się fragment książki „Głaskologia” Miłosza Brzezińskiego, który wspominał o metaforze czekolady. „Wyobraź sobie, że każdy człowiek, którego spotykasz, ma niewidzialny kubek z gorącą czekoladą. Za każdym razem kiedy robisz dla kogoś coś dobrego: pomagasz, wspierasz, chwalisz- dolewasz mu czekolady. Za każdym razem kiedy coś od kogoś chcesz – wyciągasz dłoń z łyżeczką, żeby nieco tej czekolady podebrać.” Po stokroć warto dawać dobre słowo, otuchę, uśmiech! Dzięki, za tego posta 🙂 czasem zapominamy o takich banałach, które jednak mają wielką moc! ?
Aga, uwielbiam Brzezińskiego! Jego podejście do życia, zwłaszcza do miłości, jest mi bardzo bliskie. Tak sobie myślę, że w dzisiejszych czasach zaczęliśmy nazywać banałami bardzo prawdziwe i uniwersalne prawdy, naprawdę wnoszące wartość w nasze życie. Zamiast stosować te proste i odwiecznie prawdziwe reguły, kombinujemy jak koń pod górę, szukając czegoś nowego i rewolucyjnego. Nie jestem przeciwnikiem postępu, ale cenie zdrowy rozsądek i autorytety.
No bardzo trafne .Super,rzeczywiście masz racje że zostawiamy dla siebie pochwały bo tak nam wydaje się,ze jest ok.To troche wiąże sie z oszczędzaniem naszych emocji.Niby każdy robi swoje i nie powinien oczekiwać wielkich pochwał.A tu sie okazuje,że jednak warto doceniać .Otworzyłas mi oczy kochana .Pozdrawiam ciepło i jeszcze raz dziękuje za ten wpis??
Roma, dzięki za Twoje słowa. Zastanawiałam się kiedyś, czy to nie jest kwestia naszego i wcześniejszego pokolenia. Tak byliśmy wychowywani – takie były warunki. Mój Tato, który był naprawdę przedobrym człowiekiem, trochę się nabijał z amerykańskich filmów, gdzie I love you padało na prawo i lewo. U nas nie było to powszechne. Dopiero po czasie uczył się mówienia wprost, że nas kocha. Wcześniej, owszem okazywał to – ale tak epatować? nie miało to zrozumienia w naszej kulturze.
Piękne i mądre ? Zwykle dostajemy tyle ile sami możemy dać wiec warto się starać
Hej Iwona! Choć jestem orędownikiem dawania bez wzbudzania u siebie oczekiwania zwrotu, czy jakiegokolwiek odwdzięczenia, to faktycznie święcie wierzę w to, że mimo braku takiej intencji świat nam oddaje, co my mu ofiarujemy. Czasem później, czasem z innego źródła, ale bilans jest co najmniej zachowany 😉
Zgadzam się bardzo. Trzeba przyznać, że człowiek (dajmy na to ja) jednak mniej lub bardziej świadomie oczekuje wzajemności, a to jest piękne, że „zwrot” często przychodzi z innego miejsca niż bym się spodziewała. No i znacznie przekracza moje inwestcje. To jest dopiero business!