Jeśli dojdziesz do wniosku, że zmiana, o której myślisz, nie jest łamaniem własnego kręgosłupa, chciałbyś jej dokonać, ale po prostu nie wierzysz w sukces, niech Cię to nie przeraża. Wszystko jest możliwe. Wiem to po sobie i zmianach, które przeszłam.
Byłam śpiochem, a wstaję codziennie o 4:45 rano. Od zawsze byłam zmarzluchem i moim ukochanym atrybutem jest puchaty szlafrok i jeszcze bardziej puchaty koc, a biorę zimne prysznice i morsuję, jak szurnięta połowa Polaków.
Jestem zupełnie nietechniczna – zupełnie i absolutnie. Komunikat ze strony Warmiego: „W lewo… To drugie lewo…” to oczywisty standard. Kiedy dostałam w pracy nowy telefon, miesiąc zajęła mi wymiana starego i to nie ze względu na brak czasu. Te wszystkie ustawienia, konsekwencje, ryzyko, że coś się nie skopiuje, przepadnie – to mnie totalnie blokowało i powstrzymywało, przed podjęciem działań.
Moi dziadkowe pochodzą ze wschodu, przyjechali po wojnie zza Buga. Jakoś utarło się mówić w domu z uśmiechem, że ludzie wschodu są wielkiego serca, ale niskiej kultury technicznej. Wyrosłam w tym przekonaniu, wzięłam bardzo do siebie, usprawiedliwiając moją awersję do technicznej sfery życia.